wtorek, 29 kwietnia 2008

Wózek

Zdrażniłem się dzisiaj trochę.
Zaraz po pracy miałem jechać po mamę Słońca na dworzec. Wcześniej jeszcze na szybko podjechałem do domu żeby coś zjeść. Zaraz po wejściu, Słońce powiedziało, że rozmawiała z siostrą i podjęła decyzję tak więc nie mam już nic do powiedzenia.
Pomyślałem ok, Słońce czasami tak robi, zresztą jak trzeba szybko podjąć jakąś decyzję to przecież nie będzie do mnie dzwonić i pytać co o tym czy o tamtym sądzę. Spytałem o co chodzi, na co Słońce powiedziało, że siostra zaproponowała nam wózek dla dziecka i że nie będziemy musieli kupować. Zdębiałem, ale w pierwszej chwili nic nie powiedziałem. Wogóle przestałem sie odzywać i poszedłem po mamę na dworzec.

Z tym, że cały czas nie mogę się z tym pogodzić. Jak jechaliśmy z mamą do domu już jej powiedziałem mniej więcej co o tym myślę.
Przede wszystkim nie podoba mi się, że nasze dziecko będzie jeździło w starym wózku, w którym wychowało się już dwoje dzieci, a teraz będzie się wychowywać nasze. Ja wiem, że intencje są szczere i na pewno siostra chce nam pomóc, ale obawiam się, że jak już ten wózek u nas będzie, to po prostu głupio będzie go nie używać, a już o wyrzuceniu jeśli okaże sie starym gratem nie będzie mowy. Inaczej się ze Słońcem umawialiśmy, wózek miał być nówka sztuka, z pompowanymi kołami, na resorach z najnowszymi bajerami i wygodami. Teraz dostaniemy jakiś kilkuletni wózek i wcale mi sie to nie podoba.
Ja wiem, że dla P. i tak będzie wszystko jedno i czy to będzie wózek A czy wózek B. nie zrobi mu to różnicy. Ale mi zrobi to różnicę, i jak się okaże, że np. wózek od siostry nie ma pompowanych kół to jadąc będę się zastanawiał czy np. jak by miał to czy synkowi nie byłoby wygodniej.
Poza tym stać nas na wózek i nie musimy dostawać go od nikogo w prezencie.

Nie wiem, czuję sie trochę oszukany, bo co innego podjąć samodzielnie decyzję o małym kalibrze, a co innego podjąć tak istotną decyzję samemu. Wózek będzie dla naszego szkraba bardzo dużą częścią świata i chciałbym, żeby to była jak najlepsza cześć, a przynajmniej najlepsza na jaką nas stać.


No nic Słońce jutro to przeczyta i wtedy:
1. Albo się pokłócimy.
2. Albo zrezygnuje i odmówi ten wózek.
3. Albo porozmawiamy i mnie przekona.
4. Albo się obrazi.


Ja bym pewnie strzelił focha i się obraził.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Trzymam Twoją stronę. Wolałabym nowy. A jakby była taka sytuacja, że mnie stać na jaki chcę, to zupełnie prosta sprawa. A siostra... można powiedzieć, że już od dawna mieliście wypatrzony model. No nie wiem jak wybrnąć z tej sytuacji. A co nowy to nowy i już! Mnie nie było stać na jakiś super wypasiony, ale wolałam nowy ale tańszy niż używany ale lepszej firmy...

Anonimowy pisze...

Ja nie mam dzieci i decyzja o kupnie wózka jest jeszcze przede mną... Ale pewnie chciałabym aby było to uzgodnione razem na jaki się decydujemy. Małgosia