sobota, 5 kwietnia 2008

Kłótnia.

Popstrzykałem się ze Słońcem moim kochanym. Jak zwykle o pierdołę jakąś. Chociaż może źle się wyraziłem. Nie chodziło o pierdołę, to była ważna rzecz, tylko ja do końca tego nie rozumiałem.

Koniec końców Słońce wygarnęło mi, że nic nie robię dla naszego dziecka tylko Internet i swoje przyjemności. Początkowo wkurzyłem się, bo jak to, ja nic nie robię? Do pracy chodzę, śniadania robię, czasem obiad no i…. no i to wszystko. Właśnie. Słońce po raz kolejny miało rację. Naprawdę niewiele robie dla tego domu naszego. I dla naszego zbliżającego się już niedługo synka. Boleśnie odczułem to na pierwszych zajęciach ze szkoły rodzenia, gdzie celem zapoznania na początku wszystkie pary mówiły swoje imiona, terminy porodu, szpital gdzie chcą rodzić itp. Jak ‘kolejka zwierzeń’ zbliżała się do nas poczułem strach bo tak prawdę mówiąc to w końcu nie wiem jaki my mamy termin. 28.06.2008 to ten jaki nam mówili na początku, później na USG termin się przesuwał no i ja nie wiedziałem, który w zasadzie mam termin powiedzieć.

Ostatecznie szybko się ze Słońcem skonsultowałem i przy okazji dowiedziałem się, że terminy z USG owszem są ważne ale zawsze podaje się ten wyliczany na podstawie ostatniej miesiączki.

Ech… faktycznie niewiele ja wiem o tym porodzie i w ogóle o ciąży, że o wyprawce nie wspomnę. Synek za 80 dni będzie z nami a ja nadal w lesie. Dobrze, że Słońce myśli i się przygotowuje. Od miesiąca siedzi na necie i zbiera informacje, porównuje ceny, jakości, wygląd itp. wszystkich rzeczy dla naszego synka. Dobrze że P. ma taką mądrą i przewidującą mamę bo dzięki temu nie przywitamy go na świecie z pustymi rękami.

A tak a propos to synek nasz kopie jak normalnie piłkarz jakiś. Brzuch Słońca to już nie to że podskakuje on się normalnie cały przemieszcza i wydyma że aż czasami to się boimy. Raz jak położyłem rękę na brzuszku to poczułem (mogę przysiąc), że synek nasz przytknął plecki do brzucha od wewnątrz i przesunął nimi pod moja ręką. Ok. mogła to być głowa albo pupa ale tak czy siak wrażenie było niesamowite. Tak samo jak niesamowite było to, jak zwykłym stetoskopem usłyszeliśmy bicie serducha naszego szkraba. Rośnij synku, ćwicz mięśnie i dojrzewaj spokojnie. Już za kilka tygodni zobaczysz mamusię z drugiej strony, a ten brzydki obok to będzie Twój tata:)

Ostatecznie pogodziliśmy się ze Słońcem, co osobiście bardzo lubię. W ramach przeprosin i w ramach uczczenia mojej zmiany pracy poszliśmy sobie na pizzę (tajemnicą poliszynela jest to, że nie chciało nam się nic dzisiaj gotować na obiad). A właśnie, w pracy zaproponowali mi mniej niż w przyszłej pracy, tak więc decyzja była prosta i bez dylematów. Co prawda próbowali mnie jeszcze skusić jakimś tam awansem na wysokie stanowisko (bez zwiększenia pensji:), ale szybciutko odmówiłem bo większe stanowisko = większy stres i mniej czasu spędzone w domu. Tak się składa, że znam osobę, której stanowisko miałbym zająć i wiem jak pracuje. To znaczy 15 h w pracy plus 3 weekendy w biurze. Za takie coś dziękuję i idę na nowe. Nie wiem jak tam będzie i czy dam radę ale mam nadzieję, że przynajmniej układy będą bardziej ludzkie i nie będzie idiotycznych procedur.

Na koniec.

Od tygodnia zbierałem się, żeby Słońce o coś spytać. W końcu dzisiaj się odważyłem i powiedziałem o co mi chodzi. Otóż brakuje mi pójścia do kina na jakiś film science-fiction albo inny z elfami, smokami itp. Słońce z reguły nie chodzi na takie filmy bo dla niej to strata czasu (chociaż jak byliśmy na ‘Wojnie światów’ to jej się podobało). No więc Słonce nie chodzi, a mi głupio tak samemu, bez niej iść do kina. Z drugiej strony ja takie filmy lubię i trochę mi ich brak. Powiedziałem to dzisiaj Słoneczku mojemu a Ona na to, że jak chcę to przecież mogę iść. No i amba. Bez żadnego problemu mogę sobie iść. Jakbym wiedział że tak łatwo pójdzie to już dawno bym zapytał i nie stracił kilku fajnych filmów na które nie poszedłem…

No nic szykuje się teraz na:




KKDK

Sheryll – przywróciłaś mi wiarę w bloga. Już myślałem, że nikt tu nie zagląda :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czeeeeeść! Nareszcie nadrobiłam zaległości. Miałam trochę zawirowań, ale znowu jestem i znowu usmiecham się do monitora, kiedy Ciebie czytam :))

Pozdrawiam serdecznie!

Anonimowy pisze...

E tam, zagląda zagląda, ale może czasem nie wie co powiedzieć, albo co... a nauka Nowego Człowieka vs. przybysza z Innej Strony Brzucha pójdzie mega szybko po pojawieniu się owego na tym świecie. Przyjdzie czas na empiryzm i wtedy to naprawdę szybko idzie. Mój małż uczyć się z książek i netu nie chciał, powiedział, że jak przyjdzie czas, to mu powiem co trzeba w telegraficznym skrócie i będzie wszystko wiedział. Pojęty jaki!

Anonimowy pisze...

ja też ciągle śledze i czytam co piszesz... ;) Pozdrowienia dla Was. Małgosia