niedziela, 20 kwietnia 2008

Love

Słońce moje kochane musi leżeć. Przynajmniej na razie. Szyjka niestety się skróciła o dwa milimetry i do końca, czyli jak mówią lekarze co najmniej do 34 tygodnia trzeba leżeć.

Żeby nam synek za wcześnie nie wyszedł, Słońce odpoczywa, a ja latam za zakupami i przygotowuje dom. Zrobiłem w domu bezprzewodowy internet (trochę sie zdziwiłem, że tak łatwo i bez większych problemów mi sie udało zważywszy na moje uzdolnienia informatyczne:). Teraz Słońce będzie mogło w łóżku z laptopem przygotowywać i zamawiać rzeczy dla P.
I bardzo dobrze, bo ja w pracy ostatnio to nawet nie mam czasu kawy się napić. To jeszcze jeden powód dla którego cieszę się, że uciekam stamtąd i przechodzę do nowej.

W sobotę pomalowałem duży pokój, co poskutkowało tym, że mnie zawiało (malowałem przy otwartym oknie, żeby nie śmierdziało farbą) i dodatkowo mam totalne zakwasy chyba na całym ciele. Wszystkie te bolące mięśnie, plus to zawianie powodują, że ruszam sie jak jakiś robot z filmów science fiction ze wczesnych lat 20 ubiegłego wieku. Ruchy mam ograniczone do minimum, to znaczy, że jak próbuję spojrzeć w dół (w doł jest najgorzej) to muszę się ukłonić bo szyją ruszyć nie mogę. Dzisiaj w kościele na kazaniu przysnąłem nieco i mi głowa właśnie w dół tak opadła. Nie dość, że drgnąłem (co mi sie zdarza przy zasypianiu) i trąciłem łokciem sąsiada to jeszcze mnie szyja tak zabolała, że aż w piętach poczułem. To chyba była kara Boska za to, że nie słucham kazania tylko przysypiam. I dobrze. Nie powinienem spać. Raz na tydzień przez godzinę to chyba można Bogu poświęcić pełną uwagę.

No i tak to malowanie wychodzi dzisiaj ze mnie. Ale warto było. Po pierwsze kolor wyszedł bardzo ładny i ładnie się rozprowadził po ścianach. Po drugie nic tak nie podnosi wiary we własne siły jak dobrze wykonana robota. Po trzecie na ścianie przekazałem Słońcu i synkowi ukrytą wiadomość (patrz niżej). Po zamalowaniu oczywiście już tego nie widać, ale wiadomość tam nadal jest i podświadomie będzie do nich docierać :). Obydwa serducha są dla moich dwóch najukochańszych osób na świecie. A jak synek będzie miał braciszka lub siostrzyczkę to no cóż, zrobimy kolejne malowanie i namaluję kolejną ukrytą wiadomość na ścianie tym razem z trzema sercami.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

widzę, że wszytko idzie w jak najlepszym kierunku ;) Cieszę się bardzo. Lubię czytać Twojego bloga. Małgosia

Anonimowy pisze...

Trzymam kciuki! Oby dzień po dniu mijał w spokoju, a ja wierzę, że Wasz synek jest dzielny i przyjdzie na świat w odpowiednim momencie :-)
Pozdrawiam, Kasia.

Anonimowy pisze...

A ja się tego Boga uczepię, bo to jednak może niekoniecznie "wina" Boga, a może nudnego kazania. A Bogu można poświęcić więcej czasu na codzień niekoniecznie słuchając morałów tych, którzy sami żyją niezgodnie z ich naukami. Poświęcasz Bogu wiele godzin dziennie dbając o swoje Słońce, kochając nienarodzone dziecko...