środa, 29 czerwca 2005

http

Uff. Udało się. Poprawiłem wszystkie wpisy żeby wyglądały jednakowo a nie jak do tej pory. Z każdego komputera (korzystam z dwóch do wpisywania notek) inaczej.
Swoją drogą administratorzy mogliby poprawić nieco edytor.


KKDK

Lets - Nie czekaj. Po co czekać?

InnaM - Cieszę się, że się na przykład nie obraziłaś. Dobrze to świadczy o Tobie. Tak trzymaj.

kasia-ef - Miło mi, że Ci miło :).

Toruń

Udało nam się ze słońcem zrealizować 'wakacyjny plan' i w weekend uciekliśmy z naszego betonowego miasta do Torunia. W myśl zasady cudze chwalicie swego nie znacie postanowiliśmy od czasu do czasu (w miarę możliwości) odwiedzać wybrane polskie miasta, jeżdżąc PKP na turystycznych biletach. Co prawda turystycznych nie udało nam się kupić, ze względu na kolejki przy kasach, ale poniesione 'straty' spowodowane droższymi biletami u konduktora, zostały całkowicie zrekompensowane zaraz po przyjeździe. Wspaniały widok panoramy miasta naprawde zapiera dech w piersiach. Na marginesie jak ktoś będzie kiedyś w mieście Kopernika i Bogusława Lindy radze z dworca nie jechać autobusem tylko przejść się pieszo. Z mostu roztacza się naprawdę wspaniały widok czego z okien autobusu nie zauważymy a już na pewno nie będzie okazji zatrzymać się i popatrzeć. Polecam Toruń obiema rękami. W przyszłe weekendy jak się gdzieś wybierzemy, pewnie będę polecał inne polskie miasta:).

Obecnie Słońce moje poszło do lekarza (profesora) w ramach konsultacji wyników badań i mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku i doktor niczym nas nie zmartwi.


InnaM – czytałem Twojego bloga, Słońce zresztą też. Mi się nie bardzo podoba, Słoneczko mówi, że jest 'spoko' i nawet fajny. (widać nie rozumiem kobiecego postrzegania i opisywania świata :).

czwartek, 23 czerwca 2005

Dwa paluszki poproszę...

Zdarzyło mi się dzisiaj wymieniać baterie, które błędnie wczoraj zakupiłem. Cały proces przebiegł dość gładko ale skłonił mnie do pewnych rozważań. Ale zacznijmy od początku.
Jak już pisałem, wczoraj kupiłem zwykły akumulatorek do mojego odtwarzacza co by zaoszczędzić nieco na wydawaniu pieniędzy na baterie. Jedna bateria kosztuje około 2 zł a akumulatorek 10 zł, co daje zwrot inwestycji już po pięciu ładowaniach. (No ale nie o tym chciałem pisać) Kupiona wczoraj bateria okazała się niewystarczająca, bo moja ładowarka nie potrafi niestety naładować jednego tylko akumulatora. Żeby zaczęła działać potrzebne są dwa lub cztery. Prawdę mówiąc nie wiedziałem, że tak trzeba, ale z drugiej strony zawsze wkładałem dwie baterie do ładowania i ładowarka zawsze działała bez zarzutu a tu z jedną nie działa. Wnerwiłem się i zawziąłem, żeby z tym ustrojstwem coś zrobić i ‘naprawić’. Naprawić pisze w cudzysłowie, bo żadna naprawa nie była konieczna, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Najpierw pomyślałem, że to wina baterii i sprawdziłem na innym paluszku, który już niejednokrotnie był ładowany i na pewno działał. Problem w tym, że był ładowany razem z drugim takim samym a ja do testów wziąłem jeden akumulatorek
W tym przypadku też stwierdziłem, że ‘nie działa’ a skoro nie jest to wina baterii to z pewnością ładowarki. Słońce moje w tym czasie testowało na komputerze oprogramowanie do telefonu komórkowego, a ja uzbrojony w śrubokręt zbliżałem się do niecnej ładowarki z zamiarem jej rozkręcenia i ‘fachowym’ okiem znalezienia wady powodującej jej nie działanie. Cały plan wziął w łeb z powodu jednej małej śrubki, która miała nietypowy łepek i której nie mogłem odkręcić. Nieco zdruzgotany po dwudziestu minutach poskręcałem wszystko do kupy i z ciężkim sercem (przed oczami miałem już wizję kupowania nowej ładowarki) poszedłem spać.
Muszę tu zaznaczyć, że leżąc koło Słoneczka poczułem się nieco lepiej. Jakoś tak myśli nie były już takie czarne i czując Jej ciepełko nie przerażała mnie już tak bardzo myśl kupowania nowej ładowarki.
Rano postanowiłem sprawdzić na Allegro po ile chodzą takie ładowarki i ile będę musiał wydać. Dopiero tu w opisach paru modeli zauważyłem, że ładowarki ładują dwie lub cztery baterie.
Coś mi zaczęło świtać i powolutku, z uporem maniaka, genialna myśl przebijała się przez zwoje mojego mózgu. Powolutku, powolutku aż w końcu dotarła tam gdzie trzeba i mnie olśniło.
Zrobiłem test. Włożyłem dwie baterie na raz i aż syknąłem z radości. Lampka na ładowarce zaświeciła się pięknym czerwonym odcieniem a to oznacza, że baterie się ładują. Całe to rozkręcanie, zabawa w ‘młodego’ elektronika nie miała sensu. Wszystko od początku było w porządku zawinił tylko czynnik ludzki, czyli ja. Pozostało jeszcze jedynie dokupić baterie i tu przy okazji postanowiłem wymienić jej rodzaj z NimH na NimCd tak, aby mieć w domu wszystkie jednego rodzaju a poza tym ta, która miałem kupiłem pojemność tylko 300mAh. Poszedłem do sklepu i podszedłem do sprzedawcy z zamiarem wymiany. I tutaj się zaczęło...
- dzień dobry, chciałem wymienić jedną baterie, którą wczoraj kupiłem na dwie inne (tak na marginesie cena była ta sama)
- jaką baterie?
- NimH na NimCd
- u mnie pan kupował?
- noooo, w kasie obok.
- to są dwie różne kasy niech pan tam idzie.
- (gbur troche pomyślałem no, ale nie wszyscy muszą być mili. Na odchodne zapytałem jeszcze) Myśli Pan, że będę mógł tak wymienić?
- nie sądzę, to jest akumulatorek mógł go pan uszkodzić, wiadomo co pan z nim robił.
- no rozładowałem go tylko, bo naładować już mi się nie udało.
- a bo ja to wiem...
dalej nie dyskutowałem bo sensu nie było. Gość wyglądał na znudzonego robotą a już na pewno wymienić baterii bym nie mógł. Poszedłem do drugiej kasy gdzie stała jakaś Pani. Rozmowa wyglądała tak:
- dzeiń dobry, chciałem wymienić jedną baterie, którą wczoraj kupiłem na dwie inne. Da się tak wogóle zrobić czy niestety nie?
- jasne proszę dać tą baterie.
- (????? normalnie zamurowało mnie, bo mając na uwadze poprzednie doświadczenia to byłem przygotowany na cięższą batalie. Zapytałem jeszcze na odchodne). Czy nie sprawi to żadnych kłopotów takie mieszanie, w sumie nabiła już Pani na kasę tamtą baterie a teraz ją wymieniam i wogóle?
- Coś się wymyśli proszę się nie przejmować.
Szczęśliwy i z dwiema dobrymi bateriami wyszedłem ze sklepu. Gość, u którego byłem na początku jak siedział tak siedział a wyraz znużenia na twarzy nie zmienił się nawet na jotę. Generalnie wniosek z tego jest taki, że trzeba uważać, na kogo się trafia w sklepie (W ŻYCIU). Jak widać jedna osoba widzi 1000 problemów inna nie widzi żadnego i problem rozwiązuje. Dodatkowo można by się pokusić o stwierdzenie, że ekspedientka była dla mnie miła z racji różnic płci. Udowodnione jest, że mężczyzna jest milszy dla kobiet a kobieta dla mężczyzn. W przypadku relacji między tymi samymi płciami częściej rodzą się konflikty. No cóż, jeśli w przyszłości będziesz musiał coś załatwić, zgłoś się do płci pięknej. Kobietom radzę żeby ‘uderzały’ do NAS (brzydali).

poniedziałek, 20 czerwca 2005

Gołębie sprawy

W końcu udało mi się dostać do brata i zobaczyć ze szkrabem. Dzieciak się ucieszył jak mnie zobaczył, a ja zaraz po wejściu nieco się przeraziłem. W zasadzie to nie tyle przeraziłem, co byłem święcie przekonany, że trafiłem w sam środek ‘generalnych porządków’, akurat na moment, kiedy wszystko jest już wyjęte z szaf i rozpoczyna się proces selekcji i ponownego układania wszystkiego spowrotem. Przedpokój zawalony (dosłownie) butami, porozrzucanymi w bezładzie po podłodze. Gdzieniegdzie rysunki szkraba i szczątki zabawek. Pozostałe pokoje w nieco lepszym stanie, niemniej widok plasterka kiełbasy na podłodze (widać, że leżała już parę godzin), był doskonałą puentą zastanego u brata ‘śmietniska’. Oczywiście nie zauważyłem, żeby szkrab czymkolwiek się przejął, ale w sumie czym miałby się przejmować skoro to on był autorem zastanego stanu. Z racji, że brejdak musiał jechać z jakimiś dokumentami do szefa wziąłem szkraba do sklepu na słodycze. (W końcu jestem wujkiem a wujkowie spełniają zachcianki bez pytania:). Przed blokiem szkrab poinformował mnie, że będzie szedł tyłem i musiałem naprawde dlugo negocjować, żeby mnie chociaż trzymał za rękę bo inaczej się przewróci. Stanęło na tym, że będę trzymany za palca i to najmniejszego. 200 metrów dalej i 20 minut później dotarliśmy do sklepu. Wypełnienie koszyka słodyczami zajęło by szkrabowi najprawdopodobniej kilka sekund ale w porę ją powsztrzymałem.

-Posłuchaj, możesz wziąść nie więcj niż 4 słodycze.
-Po cio?
-Nie ‘po co?’ tylko ‘dlaczego?’
-Dlaciego?
-bo więcej Ci nie kupie.
-Po cio?
-(tu już nie poprawiałem) Bo zjesz za dużo, będzie Cię bolał brzuszek a później zęby (jak się popsują)
-Po cio?
-Co po co?
-Po cio mnie będzie bolał brzuszek?
-(wymiękłem...)

Po wyjściu ze sklepu, z lizakiem w buzi, i dalej trzymając mnie za palca, poszliśmy na plac zabaw. Najfajnieszą zabawką okazał się patyk wyłowiony z kałuży, którym można było bić ‘za karę’ inne kałuże. Szkrab oddawał całe serce w zajęcie ‘bicia’ kałuż i tu dostrzegłem możliwość ‘zemsty’ na za ciągłe męczenie mnie pytaniami. Zacząłem podobnie:

-Po co bijesz kałuże? (oj, tu już byłem szczęśliwy, że uda mi się ją teraz pomęczyć pytaniami ‘po co?’, aż nie będzie wiedziała co odpowiedzieć:)
-Bo tak lubie?
-???(I nici z ‘zemsty’, no bo o co mam zapytać? ‘Po co lubisz?’ Bez sensu, i tak oto tym sposobem czteroletni dzieciak załatwił mnie jedną odpowiedzią a ja produkuje się jak mogę, kiedy to ona mnie wypytuje ‘PO CO?’)

Powrót do domu to było kolejne wyzwanie. Jak tylko szkrab dowiedział, się że wracamy rozpoczął akcję dywersyjną na rzecz maksymalnego spowolnienia powrotu. Wszystko nagle okazało się ważne,

-Patrz wujek, kwiatek.
-No ładny chodź już.
-Ale po cio ten kwiatek?
-(zaczyna się pomyślałem)Bo kwiatek chce się rozmnażać.
-Rozmazać?
-RO-ZMNA-ŻAĆ
-A po cio?
-Żeby było więcej kwiatuszków.
-Po cio?
-Chodz już do domu...
-A mogę po tutaj (‘po tutaj’ oznaczało, że chce iść po krawężniku)
-Tak ale chodź już
...
(I tak przez 40 minut, zaznaczę, że byliśmy jakieś 500 metrów od domu)

Uff fajnie było, i podobało mi się. Zaproponowałem już w niedzielę ZOO ale jeszcze nie wiadomo czy wyjdzie. W każdym bądź razie szkrab na pewno by się ucieszył, bo jeszcze w ZOO nie była.
To było we czwartek a dzisiaj po weekendzie, w który się nie wyspałem, rano o 4:50 obudziło mnie gruchanie gołębi na balkonie. Nigdy nie rozumiałem i nie zrozumie chyba, po co wszystkie starsze panie dokarmiają gołębie. Ok może nie wszystkie, ale te co dokarmiają wystarczą, że te ‘latające sierściuchy’ rozmnażają się na potęgę i tylko mnie denerwują. ZWŁASZCZA O 4:50 RANO!!! Przecież jakby obyło się bez dokarmiania to tych gołębi by nie było. Te ‘latające szczury’ nauczyły się korzystać z naiwności ludzi i mnożą się na potęgę. Po jasny gwint ‘pomagać’ naturze? Nie ma jedzenia, nie ma gołębi, naturalnie wymrą i nie będą robić na samochody i budzić ludzi. LUDZIE PRZESTAŃCIE DOKARMIAĆ GOŁĘBIE!!!

czwartek, 16 czerwca 2005

Kłótnia

W nocy obudziła nas kłótnia sąsiadów z dołu. W zasadzie trudno nazwać o kłótnią. Kobieta krzyczała, żeby ją wypuścić, że rozpier... wszystkie rzeczy i żeby jej pomóc. Tłuczone szkło i huk spadających rzeczy lub walenie (chyba) w drzwi. Ktoś zadzwonił po policje ale ta nie mogła interweniować bo sąsiad nie wpuszczał ich do środka. Szczęśliwie trafił się jakiś myślący policjant, i sprowadził wóz strażacki z drabiną. Policjanci podjechali pod balkon sąsiada i tu już gościowi zmiękła rura i postanowił ich wpuścić.
Żal mi tej kobiety, że musi mieszkać z takim palantem. Generalnie nie wiadomo, o co poszło i nie wiem czyja była wina niemniej jednak sam fakt, że kobieta została doprowadzona do takiego stanu, kiedy rozbija rzeczy po mieszkaniu świadczy że gość, z którym mieszka jest totalnym PALANTEM.
Słońce moje powiedziało, że przerażają ją takie sytuacje. No cóż, mnie też (chociaż tego już jej nie powiedziałem).

niedziela, 12 czerwca 2005

Dzisiaj krótko

Dziaisj krótko bo już późno i trzeba iść spać:)
KKDK

.mała - punkt dla Ciebie:) Nie wiem co znaczy homo i tylko mi sie tak wydawało ale teraz to juz sam nie wiem. Nastepnym razem postaram sie dokładniej sprawdzać informacje ktore piszę. No i jeszcze ten nieszczęsny heteroseksualista :) oczywiście pozdrawiam też HETEROSEKSUALISTKI.

InnaM - Ciesze sie, że czujesz sie podbudowana. Mysle ze większość ludzi ma podobne poglądy niemniej jednak to przeważnie mniejszość głośniej krzyczy i zagłusza resztę.

Fanaberka - daj linki do tych blogów z chęcią poczytam.

piątek, 10 czerwca 2005

Homo-sapiens

Dziś w Warszawie parada gejów, powszechnie potępianych i dyskryminowanych. Jeszcze parę lat temu najprawdopodobniej sam bym wyśmiewał i pomstował na nich. Na szczęście człowiek mądrzeje z wiekiem i jak na chwilę obecną mój stosunek do nich jest całkowicie ambiwalentny. Normalnie mi po prostu nie przeszkadzają no bo jeśli dwóch gejów postanawia być ze sobą to dlaczego mam im tego zabraniać. Prawdopodobnie zarówno ich jak i moje geny praktycznie się nie różnią a czy o 'człowieczeństwie' i 'byciu dobrym' ma świadczyć to z kim sypiam? Wogóle to ciekawa sprawa jest z tymi gejami no bo tak, dwóch całujących się facetów to wielkie zgorszenie i niesmak generalnie PFUJ ale dwie kobiety w namiętnym pocałunku już takiego zgorszenia nie sieją. Zarówno dwóch facetów jak i dwie kobiety to taki sam homoseksualizm (homo znaczy chyba pojedynczo albo jeden nie jestem pewien ale chyba tak. A jeśli tak to co znaczy homogenizowany?:)
Szczytem głupoty uważam plakaty 'ZAKAZ PEDAŁOWANIA' rozwieszane przez Narodowe Odrodzenie Polski (NOP). Po lekturze ich strony internetowej (www.nop.org.pl) normalnie się zbulwersowałem głupotą tych 'golonych łbów'. Tak się zbulwersowałem, że aż wystosowałem do nich list (patrz niżej). Już widzę jak moje Słoneczko, pyta PO CO? no ale musiałem napisać bo mnie krew zalewa, że takie palanty chodzą po tej ziemi i jeszcze wydaje im się, że są nadzieją dla Polski. Na wysłany email raczej nie spodziewam się odpowiedzi, niemniej jesli takową dostaną nie omieszkam jej opublikować na tym blogu.
Pozdrawiam wszystkich czytających bloga: heteroseksualistów, homoseksualistów, białych, czarnych, żółtych, czechów, niemców, żydów, hindusów, francuzów, anglików, polaków.

Pozdrawiam LUDZI!!!

(Na zakończenie taka ciekawostka. EINSTEIN po przybyciu do Ameryki kiedy emigrował z Niemiec dostał do wypełnienia formularz. W rubryce rasa wpisał CZŁOWIEK:)

------------------------- email do NOP ---------------------------
Muszę powiedzieć, że włos na głowie mi się zjeżył po lekturze Państwa strony. Wyraźnie powołujecie się na wartości chrześcijańskie niemniej jednak przestrzeganie praw Bożych w Państwa wykonaniu to nic innego jak 'święta' wojna charakteryzująca się brakiem poszanowania jakichkolwiek wartości ludzkich czy chrześcijańskich. Piszecie o homoseksualistach i o tym że należy ich leczyć. W zasadzie pomijam tutaj zasadność i możliwość leczenia homoseksualistów, gdyż według wiedzy jaką posiadam nie ma możliwości wyleczenia geja z bycia gejem. Mam jednak pytanie, skoro NOP pragnie edukować tych biednych ludzi jakie akcje edukacyjne poczyniło w tym kierunku lub jakie zamierza przedsięwziąć. Jestem przekonany, że rozklejanie plakatów z napisem 'zakaz pedałowania' nie przekona żadnego geja do zostania heteroseksualistą.
Jestem Polakiem i czuję się wspaniale wiedząc, że żyje w Polsce, jednak przeraża mnie trochę myśl, że wśród moich rodaków znajdują się osoby o takich jak Państwa poglądy.
Na zakończenie proszę, w miarę możliwości o udzielenie odpowiedzi na kilka pytań:

1. Skoro wszyscy są dziećmi Bożymi to czy pedały też nimi są?
2. Czy Bóg pochwaliłby nienawiść jaką prezentują członkowie NOP?
3. Czy NOP akceptowałby zasiadającego w Polskim sejmie posła mającego korzenie żydowskie, niemiecki, rosyjskie, czeskie etc.?
4. Ideologia nacjonalizmu propagowana przez Hitlera opierała się na ekstarminacji Żydów, co członkowie NOP sądzą o antysemityźmie?
5. Czy nie-Polak jest 'gorszym' człowiekiem?

wtorek, 7 czerwca 2005

Urodziny, alkohol i święty medalik.

Szkrab się rozchorował tak więc z ZOO nici. Niestety przeznaczenie chciało inaczej i nie udało mi się zrobić dziecku niespodzianki. Przynajmniej nie udało mi się zrobić dziecku niespodzianki w terminie. W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej uda się nam nareszcie spotkać i gdzieś wyrwać. Z racji, że nie poszliśmy do zwierząt, postanowiliśmy nie siedzieć w betonowym mieście i pojechaliśmy do innego mniejszego betonowego miasta do moich rodziców. Wizyta w miarę udana nie licząc ostrej dyskusji na temat mojego wujka pijaka i jego zachowania. ‘Problem’ alkoholowy wujka jest powszechnie znany i komentowany w rodzinie. Wujek niejednokrotnie pokazał, na co go ‘stać’ i przykre jest to co powiem ale nie mam najlepszego o nim zdania. Przede wszystkim przegina tym, że jeździ po pijanemu. (Fakt nic mu się nie stało i na szczęście nikomu nic jeszcze nie zrobił, ale ile można tak ryzykować). Czasami myślę, że najlepiej było by donieść na niego tylko, co policja zrobiłaby z takim zgłoszeniem? Zaczają się na niego czy jak? Nie wiem, ale strasznie mnie to denerwuje a jeszcze bardziej mnie denerwuje to, że nic nie robie i nic nie przychodzi mi do głowy, co można by zrobić. Mam nadzieje, że temu głupkowi nic się nie stanie i nic nikomu nie zrobi.
Wracając do urodzin to Słońce moje też niedługo ma urodziny i chciałbym dać jej jakiś naprawdę szczególny prezent a wyjdzie chyba jak zwykle czyli nieciekawie i szaro. Zapytałem kiedyś, co by chciała dostać na urodziny. Odpowiedź zaskoczyła mnie przede wszystkim oryginalnością, oraz tym, że wypowiedziała to tak pewne i szybko, że widać było od razu, że po prostu na tym jej naprawdę zależy. Otóż Słoneczko odpowiedziało, że na urodziny chce mieć dziecko... To byłby wspaniały prezent, ale wiadomo na razie musimy jeszcze czekać i nie ma mowy o seksie bez zabezpieczeń ani tym bardziej o ciąży. Ale zacząłem kombinować. Parę blogów temu ‘M’ dał nam link do strony sióstr Dominikanek klauzurowych (http://www.dominikanki.republika.pl/pasek_sw_dominika.html). Dzidziusia nie dam ale może uda mi się załatwić chociaż ten pasek. Z racji, że siostry mieszczą się w Krakowie a nie było możliwości pojechać tam przed urodzinami, poprosiłem je listownie o przesłanie paska św. Dominika, o którym piszą na stronie. Nie pamiętam dokładnie kiedy wysłałem list ale raczej na pewno wydaje mi się, że było to po 24.05.2005 maja (Priorytet). Odpowiedź dostałem już 03.06.2005. Przesłany list zawierał:

1. Broszurę z modlitwą d św. Dominika oraz jego życiorysem
2. Medalik
3. Wydrukowaną na komputerze kartką z zapewnieniem sióstr, że w dniu 24.05.2005 została odprawiona msza w również naszej intencji.

Ciekawe jest to, że na kartce oryginalny tekst brzmi: W dniu 24 maja zostanie odprawiona... (Końcówkę w wyrazie ‘zostanie’ przekreślono i zmieniono długopisem na ‘ła’ czyli msza ‘zostaŁA’ już odprawiona:).
W pierwszej chwili byłem rozżalony (coś na zasadzie obrażonego dziecka, które nie dostało tego co chciało) ale później zacząłem się zastanawiać, no bo tak: siostry dostają najprawdopodobniej dziesiątki takich listów dziennie, chcąc pięknie odpowiadać na każdy list nie robiłyby nic innego, nie mają zapewnienia (prócz moich słów w liście), że dostaną pieniądze za pasek no bo jakby nie było jedwabny pasek z nadrukowaną modlitwą musi kosztować.

Nie mam żalu do sióstr, że zamiast oczekiwanego paska dostałem jedynie medalik i broszurę z modlitwą do św. Dominika, z pewnością nam to pomoże a już na pewno nie przeszkodzi.