środa, 19 października 2005

Usprawiedliwienie

Dawno tu nie byłem ani tym bardziej nic nie pisałem. Przepraszam wszystkich stale czytających bloga (wszystkie trzy osoby:), ale ostanio piszę prace mgr i całą energię pisarską przelewam na jej potrzeby.
Słońce było dziś u lekarza ale to już pewnie sama wam opisze w swoim blogu, pod warunkiem, że znajdzie czas bo dzisiaj idziemy na świetny film do kina.
Przynajniej świety dla mnie bo mimo 30 lat na karku lubie oglądać efekciarskie filmy w stylu DOOMa. Słońce też idzie ze mną i nie jest już tak szczęśliwe jak ja. Generalnie wszystkie filmy fantasy albo science-fiction sa dla niej filmami o ‘Elfach’ i Ona takich nie lubi.

Uwierzycie w to,że Słońce nie ogladało wszystkich czesci Gwieznych Wojen????? Mi się to w głowie nie mieści.

Ok do zobaczenia za jakiś czas.

poniedziałek, 3 października 2005

Redneck

Rano szedłem biegać. Ubrałem się na sportowo i tu Słońce patrząc na mnie stwierdziło, że wyglądam beznadziejnie. Spojrzałem na siebie krytycznym wzrokiem i naprawdę niczego nie zauważyłem. Ot normalne spodenki, bluza, skarpetki. Taki zwykły normalny strój do biegania, ani lepszy ani gorszy. Słońce tymczasem miało diametralnie odmienne zdanie. Według niej najgorsze były skarpetki.
Jeszcze raz spojrzałem na skarpetki w obawie, że za pierwszym razem nie spostrzegłem jakiejś ukrytej wady w postaci dziury na pięcie. No, ale nie było. Skarpetki białe, sportowe z napisem ‘SPORT’ na boku powiedzmy, że lekko zmechacone, ale to przecież normalne ślady normalnego użytkowania. Jak dla mnie skarpetki te są porządne bo grube i noga mi się w nich nie poci jak biegam. Bałem się jednak powiedzieć to Słońcu, które jak tylko usłyszy z moich ust, że coś jest ‘PORZĄDNE’ dostaje palpitacji serca.

Awersja ta wzięła się jeszcze z czasów, kiedy rozpoczynaliśmy naszą znajomość, i kiedy jeździłem do Krakowa z torba podróżną, powiedzmy niepierwszej już mody (taki wczesny Gierek). Od pierwszego razu Słońce nie znosiło tej torby i na nic zdały się moje zapewnienia, że przecież torba jest dobra a przede wszystkim ‘PORZĄDNA’.
Od tamtej pory wszelkie obciachowe ubrania, lub inne gadżety użytkowe, które dla Słońca są nie do przyjęcia a dla mnie jeszcze mogłyby być nazywane są ‘PORZĄDNYMI’.

Generalnie zdaję sobie sprawę, że jestem ułomnym człowiekiem jeśli chodzi o modę i dla mnie pięcioletni sweter, w komputerowe wzorki, nie jest jakimś szczególnym nietaktem w towarzystwie, co nie oznacza, że z tym ‘inwalidztwem’ nie walczę. Staram się. Staram się zwracać uwagę jak wyglądam i pod czujnym okiem Słońca wyjść na ludzi, ale nie będę kłamał. Jeszcze nie do końca wyrobiłem w sobie odruch codziennego porannego stanięcia przed lustrem celem ocenienia swojego wyglądu.

Metroseksualny to nie ja. I nie oszukujmy się pewnie nigdy nie będę. Obecnie zależy mi już tylko na tym, żeby pozbyć się ubraniowych nawyków neandertalczyka.

KKDK

totylko_ja
– Poruszyłaś temat rzekę. Kwestia moich zmian i to czy jestem w stanie wyciągnąć wnioski ze swojego zachowania to bardzo delikatna i powiedziałbym drażliwa kwestia między mną s Słońcem. Prawdę mówiąc Słońce ma jak najgorsze zdanie na ten temat. To, że ja zdaję sobie z ze swoich błędów sprawę to jeszcze o niczym nie świadczy. Chodzi o to, że dostrzegam te błędy, zwłaszcza jak są mi wypomniane w twarz, jeśli zaś chodzi o wyciąganie wniosków to tutaj leżę na całego. Zauważyć swój błąd może każdy, wyciągnąć z niego wnioski to już zarezerwowane jest dla największych twardzieli.
Jest jeszcze jeden problem ze mną. Ja cholernie szybko obrastam w piórka. Słońce zdenerwuje się na mnie, wytknie mi błędy, po czym przez parę dni jest ok. Kilka dni względnego spokoju a później spowrotem wracam do starych nawyków. Ktoś powie ok to niech Słońce wytyka Ci błędy co parę dni, tylko czy tędy droga? Pewnie jeszcze kiedyś poruszę ten temat i to na pewno będzie dłuuuuuugi wpis i na sto procent nie będzie zabawny.

sobota, 1 października 2005

Bieg niezgody

Wczoraj kładąc się zapowiedziałem Słońcu, że wstaję rano o 5:30 i idę biegać. Jęk niezgody, jaki Słońce wydało, podpowiedział mojej detektywistycznej duszy, że tak ranna pobudka nie przejdzie. Jeszcze próbowałem przekonać Ją i dyskutować przez chwilę, ale w sumie łatwo poległem. Jakby nie było budzik tak samo obudzi mnie jak i Słońce i nie ma powodu, żeby odbierać jej pół godziny snu.

Pomyślałem wtedy, że wstanę normalnie, o 6:00 kiedy włącza się radio budząc nas do pracy i zamiast 15 minut wylegiwania jeszcze w łóżku i 'dochodzenia' do siebie wstanę i przebiegnę się. Tak przynajmniej miało być w teorii.
W praktyce wyszło tak, że obudziłem się o 5:11 i już nie bardzo mogłem usnąć. Tu znowu pomyślałem, że skoro już jestem obudzony to poczekam pod kołderką 20 minut i wstanę. No i tak zrobiłem, a przynajmniej chciałem zrobić. Słońce obudziło się, kiedy wstawałem i myśląc, że zrobiłem to specjalnie i nie wyłączyłem, tak jak zapewniałem, budzika poprzedniego dnia obraziło się na mnie.
Tymczasem ja pomyślałem, że to Ona nie ma racji, bo budzika przecież nie było a wstałem sam z siebie i po cichutku chciałem wyjść. Koniec końców zły na wszystko położyłem się znowu i pół godziny przeczekałem w łóżku czekając aż włączy się radio i normalnie już wstanę. Pół godziny leżałem i wkurzałem się a spirala zdenerwowania coraz bardziej mnie zaślepiała tak, że nie byłem już w stanie logicznie myśleć ani tym bardziej spojrzeć na sprawę z innej niż moja strony (Słońce cały czas zwraca mi na to uwagę, i powtarza że nie umiem myśleć o innych tylko ja Ja JA).
Punktualnie 6:00 wstałem i zły na wszystko wyszedłem biegać.

Tego ranka nie odezwaliśmy się już do siebie a ja, kiedy zwoje mózgowe zaczęły już normalnie funkcjonować, skojarzyłem swoją głupotę i około południa przeprosiłem Słońce. Wieczorem poszliśmy na randkę, chociaż wyjście do pizzeri trudno nazwać randką, i zakopaliśmy topór wojenny.
Tylko, że jest jeszcze jeden problem. O ile rozmawiamy już ze sobą normalnie to nadal nie jestem przekonany, czy Słońce nie gniewa się już na mnie. Wczoraj powiedziała, że skoro ja nic nie robię to i Ona ma wszystko w nosie i nie będzie sprzątać mieszkania. Tylko Ona sprząta a ja do niczego ręki nie przyłożę tylko komputer i komputer. Wiem, że jeśli szybko czegoś nie zrobię w końcu Słońce wybuchnie i wykrzyczy mi to w twarz.

Dzisiaj jestem w pracy, a wieczorem idziemy na imprezę. Jutro niedziela i nie powinno się pracować, ale zamienię się w ‘kurę domową’ i ruszę tyłek, żeby coś zrobić. Jakby nie było kolejny raz Słońce ma rację.

Chce być dobrym narzeczonym, mężem, ojcem tylko, dlaczego mi to nie wychodzi? Dlaczego jestem ślepy na innych?

Podpisano EGOCENTRYK.


KKDK – (czyli Krótki Komentarz Do Komentarzy)

totylko_ja, Chaos Angel – Witam nowych członków – sympatyków:)

Ava – coraz rzadziej masz czas? Skąd ja to znam?:)

my_space – skoro już tak o zdrowiu mówisz to skojarzyło mi się. Fajne jest jak biegnę rano i mijam ludzi o ‘szarych’ twarzach z papierosem w ręku. Ich spojrzenie mówi wszystko...WARIAT:)