piątek, 14 sierpnia 2009

Rozłąka

Słońce z Piterem u teściów, ja kuruję się u moich rodziców i odliczam już dosłownie godziny do wtorku, kiedy się wreszcie zobaczę z rodziną.
Tak jakoś wyszło, że wygodniej nam było się rozdzielić. Mój zabieg i operacja były bliżej miejsca zamieszkania moich rodziców, a skazywać Słońce na dwa tygodnie z teściową... nie, nawet ja nie jestem aż tak okrutny.

A moja mama kochana potrafi zajść za skórę. Głównie tym, że nie słucha odpowiedzi na swoje pytania. Przykładowo, pytanie o to czy siostra Słońca jest nauczycielką padło już z 10 razy i na nic tłumaczenie że NIE NIE JEST! To samo z wiekiem siostrzenic Słońca, które są w wieku 12 i 13 lat chociaż ostatnio jak mama po raz kolejny pyta odpowiadam że 25 i 32 lata bo i tak wiem, że mówienie właściwego wieku nie ma sensu.
Mama, z rozbrajającą szczerością mówi, że tak już ma i tego nie zmieni a poza tym to każdy może mieć sklerozę.
Tylko pytam, dlaczego mimo sklerozy nie zapomina o tym, żeby przy każdej możliwej okazji zapytać o moją wątrobę (czy boli?) o to czy kontroluję płuca etc. Ja wiem troszczy się i wiadomo, że chce jak najlepiej z tym, że jak wiadomo lepsze jest wrogiem dobrego :).

Wczoraj mama przyniosła zestaw podwieczorkowy do mnie do łóżka. To że przyniosła to rozumiem, bo wczoraj jeszcze odpoczywałem i tak zwanie nie przemęczałem się (zresztą nadal staram się nie przemęczać, bo mnie plecy cały czas pobolewają i niestety z tej rany cały czas sączy się krew jak za bardzo się ruszam. Załączam zdjęcie dla potomych).


No więc mama przynosi ten zestaw a w nim:

1. Arbuz pokrojony w kostkę i z powydłubywanymi pestkami.
2. Ciastka ułożone w dwa równe stosiki.
3. Banan z odcięta dupką bo tam najwięcej bakterii (ODCIĘTĄ!!!)
4. Wafelek z papierkiem obciętym równo nożyczkami i dla mojej wygody wysunięty na pół centymetra z tego papierka.

Mamo kochana, ja wiem, że chcesz jak najlepiej i mnie kochasz i wogóle, ale kurka wodna bez przegięć. Mam dwie ręce i potrafię sobie batonika sam z papierka wyjąć :).

Słońce moje śmieje się z tego, ja też, i tylko jedno pytanie mnie nurtuje w tym wszystkim:

Czy my dla P. nie będziemy czasem tacy sami?

KKDK
InnaM
- nie ma czego się bać. Dla osoby operowanej to jak zgaszenie i włączenie światła. No chyba, że zdarzy się przy tym "śmierć kliniczna". Ale tu to już proszę mojego taty pytać, jemu podobno się zdarzyła :)

2 komentarze:

InnaM pisze...

Pewnie mama po prostu dawno nie miała okazji się Tobą poopiekować, mamy chyba to lubią, szczególnie, kiedy już parę lat od tego sobie odpoczywały :) Daj jej się o siebie trochę zatroszczyć, niech ma ;)

W swoim zyciu miałam dwie operacje, obie pod narkozą, i najchetniej bym juz żadnej więcej nie chciala :)

Anonimowy pisze...

oo żesz, ale rana - pewnie boli masakryczne.
Mam nadzieje że szybko wrócisz do zdrowia.
Rany nadopiekuńczość rodziców bywa strasznie irytująca.
Żałuję że nie zajrzałam wcześniej jak byłeś w szpitalu też bym notkę dodała :)
Zdrowiej
MajkaMB1
http://mama-zona-i-kobieta.blogi.pl/