poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Przepuklina

Torba spakowana, wyniki badań wzięte, książki zabrane, laptop jeszcze nie (muszę przecież jakoś tego posta napisać), ale też w walizce wyląduje. Słońce z P. wyeksmitowane do rodziców, ja siedzę sam w domu i słucham Edith Piaf (pod warunkiem, że debile na motorach jej nie zagłuszają).

Jak bym był nieco bardziej metroseksualny powiedziałbym, że jest melancholijnie. Ponieważ nie jestem, powiem że jest nudno i pusto. Z tym, że im dalej od rozstania ze Słońcem "pusto" staje się coraz większe a "nudno" zostaje na tym samym poziomie.
Wyeksmitowałem rodzinę a sam szykuję się do operacji.
W tym momencie słyszę Wasz jęk zawodu. "Znowu tetryk pisze o szpitalu"

Tym razem jadę do Mikołowa na operację kręgosłupa. Przepuklina w odcinku lędźwiowym i konieczność stabilizacji dynamicznej. To znaczy tak twierdzi chirurg numer 3. Chirurg numer 1 chciał wymieniać całe dyski, a chirurg numer 2 wycinać przepuklinę.
Ortopedzi (obydwaj) rozłożyli ręce i odesłali do chirurgów.
Znajomi wszyscy jakich pytałem opowiadali o swoich problemach z kręgosłupami lub o swoich znajomych za każdym razem kończąc, że znają cudotwórcę, który masażami, ćwiczeniami, nakłuciami, olejkami, zaklęciami czy czym tam jeszcze stawiał na nogi niemalże sparaliżowanych.

A ja jak ten głupi (bo wbrew radom wszystkich znajomych) brnę na ta operację i nie chcę słyszeć o kręgarzach, masażystach itp. Czy dobrze? To zobaczymy we środę bo, że tak powiem po wpłaceniu kasy klamka już zapadła. Czekają tam w Mikołowie na mnie pojutrze.

Teraz powinienem napisać, że się nie boję i wszystko będzie ok. Powinienem, ale boję się. Znowu nie o siebie tylko o P. i Słońce. Żeby nie musieli zostawać sami lub, żeby nie musieli się mną opiekować jeśli coś pójdzie nie tak. Opiekę nad osobą sparaliżowaną znam dość dobrze i być może kiedyś tu o tym opowiem, ale na razie zbieram się do tego tematu od jakiś dwóch lat i jeszcze się nie przemogłem, tak więc szanse raczej niewielkie :)

No nic, boje się, ale wierzę, ze wszystko będzie dobrze i za tydzień będę żałował wypisanych wyżej słów. Będę żałował tego, że to napisałem, tego że Słońce to przeczyta i tego że P. kiedyś się dowie, że jego ojciec to nie superhiroł tylko normalny bojący się czasem facet :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

3mam kciuki by operacja poszła doskonale.Cieszę się,że zostajesz na blogu. A co do tego,że P. za jakiś czas przeczyta te słowa to myślę,że pomyśli" jaki ten mój tata jestodpowiedzialny i martwił się o mnie i mamę"Gena

InnaM pisze...

Ja również wyrażam szczerą radość z faktu, że nie zaprzestaniesz pisania. Bo jednak to takie fajne, tak Was wszystkich troszeczkę "obserwować" przez pryzmat Twoich notek.

Trzymam kciuki za operację, czekam na wieści jak tylko wrócisz do domu :) Pozdrawiam!