poniedziałek, 20 czerwca 2005

Gołębie sprawy

W końcu udało mi się dostać do brata i zobaczyć ze szkrabem. Dzieciak się ucieszył jak mnie zobaczył, a ja zaraz po wejściu nieco się przeraziłem. W zasadzie to nie tyle przeraziłem, co byłem święcie przekonany, że trafiłem w sam środek ‘generalnych porządków’, akurat na moment, kiedy wszystko jest już wyjęte z szaf i rozpoczyna się proces selekcji i ponownego układania wszystkiego spowrotem. Przedpokój zawalony (dosłownie) butami, porozrzucanymi w bezładzie po podłodze. Gdzieniegdzie rysunki szkraba i szczątki zabawek. Pozostałe pokoje w nieco lepszym stanie, niemniej widok plasterka kiełbasy na podłodze (widać, że leżała już parę godzin), był doskonałą puentą zastanego u brata ‘śmietniska’. Oczywiście nie zauważyłem, żeby szkrab czymkolwiek się przejął, ale w sumie czym miałby się przejmować skoro to on był autorem zastanego stanu. Z racji, że brejdak musiał jechać z jakimiś dokumentami do szefa wziąłem szkraba do sklepu na słodycze. (W końcu jestem wujkiem a wujkowie spełniają zachcianki bez pytania:). Przed blokiem szkrab poinformował mnie, że będzie szedł tyłem i musiałem naprawde dlugo negocjować, żeby mnie chociaż trzymał za rękę bo inaczej się przewróci. Stanęło na tym, że będę trzymany za palca i to najmniejszego. 200 metrów dalej i 20 minut później dotarliśmy do sklepu. Wypełnienie koszyka słodyczami zajęło by szkrabowi najprawdopodobniej kilka sekund ale w porę ją powsztrzymałem.

-Posłuchaj, możesz wziąść nie więcj niż 4 słodycze.
-Po cio?
-Nie ‘po co?’ tylko ‘dlaczego?’
-Dlaciego?
-bo więcej Ci nie kupie.
-Po cio?
-(tu już nie poprawiałem) Bo zjesz za dużo, będzie Cię bolał brzuszek a później zęby (jak się popsują)
-Po cio?
-Co po co?
-Po cio mnie będzie bolał brzuszek?
-(wymiękłem...)

Po wyjściu ze sklepu, z lizakiem w buzi, i dalej trzymając mnie za palca, poszliśmy na plac zabaw. Najfajnieszą zabawką okazał się patyk wyłowiony z kałuży, którym można było bić ‘za karę’ inne kałuże. Szkrab oddawał całe serce w zajęcie ‘bicia’ kałuż i tu dostrzegłem możliwość ‘zemsty’ na za ciągłe męczenie mnie pytaniami. Zacząłem podobnie:

-Po co bijesz kałuże? (oj, tu już byłem szczęśliwy, że uda mi się ją teraz pomęczyć pytaniami ‘po co?’, aż nie będzie wiedziała co odpowiedzieć:)
-Bo tak lubie?
-???(I nici z ‘zemsty’, no bo o co mam zapytać? ‘Po co lubisz?’ Bez sensu, i tak oto tym sposobem czteroletni dzieciak załatwił mnie jedną odpowiedzią a ja produkuje się jak mogę, kiedy to ona mnie wypytuje ‘PO CO?’)

Powrót do domu to było kolejne wyzwanie. Jak tylko szkrab dowiedział, się że wracamy rozpoczął akcję dywersyjną na rzecz maksymalnego spowolnienia powrotu. Wszystko nagle okazało się ważne,

-Patrz wujek, kwiatek.
-No ładny chodź już.
-Ale po cio ten kwiatek?
-(zaczyna się pomyślałem)Bo kwiatek chce się rozmnażać.
-Rozmazać?
-RO-ZMNA-ŻAĆ
-A po cio?
-Żeby było więcej kwiatuszków.
-Po cio?
-Chodz już do domu...
-A mogę po tutaj (‘po tutaj’ oznaczało, że chce iść po krawężniku)
-Tak ale chodź już
...
(I tak przez 40 minut, zaznaczę, że byliśmy jakieś 500 metrów od domu)

Uff fajnie było, i podobało mi się. Zaproponowałem już w niedzielę ZOO ale jeszcze nie wiadomo czy wyjdzie. W każdym bądź razie szkrab na pewno by się ucieszył, bo jeszcze w ZOO nie była.
To było we czwartek a dzisiaj po weekendzie, w który się nie wyspałem, rano o 4:50 obudziło mnie gruchanie gołębi na balkonie. Nigdy nie rozumiałem i nie zrozumie chyba, po co wszystkie starsze panie dokarmiają gołębie. Ok może nie wszystkie, ale te co dokarmiają wystarczą, że te ‘latające sierściuchy’ rozmnażają się na potęgę i tylko mnie denerwują. ZWŁASZCZA O 4:50 RANO!!! Przecież jakby obyło się bez dokarmiania to tych gołębi by nie było. Te ‘latające szczury’ nauczyły się korzystać z naiwności ludzi i mnożą się na potęgę. Po jasny gwint ‘pomagać’ naturze? Nie ma jedzenia, nie ma gołębi, naturalnie wymrą i nie będą robić na samochody i budzić ludzi. LUDZIE PRZESTAŃCIE DOKARMIAĆ GOŁĘBIE!!!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hej fajny ten twój blog:)WEjdz na moj http://olcia001.slowa.pl i wez UDZIAL W KONKUSRIE !!!!!NAGRODY CZEKAJA!!!!!!!!!!:):):):)

Anonimowy pisze...

Ale fajnie to opisałeś:) Aż się uśmiech sam na usta wkrada:) A gołębie są całkiem sympatyczne, tylko nie o 5.00 rano na moim parapecie:D