wtorek, 23 sierpnia 2005

Początek

Miałem napisać o zdrowiu i wynikach badań ale powstrzymam się, bo byłoby to zawodzenie starego tetryka i w sumie nic ciekawego. Powiem tylko, że wyniki HBSu są dobre tak jak się spodziewałem, wyniki nasienia są niedobre tak jak się nie spodziewałem. Okazuje się, że dużo moich plemników ma wady budowy i należy się skonsultować z lekarzem i leczyć. Czyli czeka mnie kolejna wizyta u androloga, macanie jajek i 'przyjacielska' pogawędka. Oprócz tego od zeszłego czwartku jestem lżejszy o jednego zęba, którego musiałem wyrwać bo spuchłem i bolało jak jasny gwint. Jeszcze tylko badania wzroku, które niestety wypadają jutro. Piszę 'niestety', bo jutro też przypada rocznica naszego poznania się i umowna data, od której liczymy ile już ja i Słońce ze sobą wytrzymaliśmy. Umowna bo z tym poznaniem się to nie do końca tak łatwo da się określić.

Razem ze Słońcem studiowaliśmy na jednej uczelni z tym, że na różnych tokach tak więc na zajęciach się nie widzieliśmy. Muszę powiedzieć, że z widzenia kojarzę Słoneczko moje jako, że ładna dziewczyna jest i podobała mi się (i dalej mi się podoba:). Słońce natomiast twierdzi, z rozbrajająca szczerością, że mnie wogóle nie kojarzy. NIC. Tak jakby mnie wogóle nie było (aż dziw bierze, że nie kojarzy takiego przystojniaka jak ja:).
Po studiach, które ukończyłem z opóźnieniem, przyjechałem do betonowego miasta, a Słońce pojechało kontynuować naukę do wspaniałego Krakowa. Tutaj nasze drogi całkowicie się rozeszły i raczej nic nie wskazywało na to, że jeszcze kiedykolwiek się zejdą. Żyłem sobie spokojnie w wynajmowanej kawalerce z dwoma kolegami ze studiów (jeden to nawet z czasów podstawówki jeszcze) i szczęśliwy z posiadanej pracy egzystowałem na poziomie małego robaka, który dzień za dniem powtarza te same czynności:

1. wstać,
2. higiena,
3. śniadanie,
4. praca,
5. powrót,
6. obiad,
7. czas wolny,
8. kolacja,
9. piwo,
10. spać,
11. wróć do linii 1.

I tak sobie żyliśmy w tej naszej 'męskiej komunie', aż pewnego dnia przyjechał Rafał (kolejny kolega ze studiów) z dziewczyną na imprezę. Zdziwiłem się jak zobaczyłem, że dziewczyną tą było Słoneczko kochane, obecnie moje:). Co prawda Słońce twierdzi, że nie była 'dziewczyną' Rafała tylko 'koleżanką', ale z relacji samego Rafała wynika coś zupełnie odwrotnego.
Dziewczyna czy nie, spodobała mi się. Poszliśmy potańczyć, napić się piwa i kulturalnie spędzić czas całą banda jaka wtedy była (zabawne jest to, że nie pamiętam już dokładnie kto był a kto nie, no ale to nieważne). Rafał dosyć szybko się spił i położył głowę na stole, a ja z racji tego, że tancerz urodzony jestem no cóż, poprosiłem Słońce do tańca (niektórzy 'zazdrośni ludzie' twierdzą, że jestem tak dobrym tancerzem, że mi muzyka w tańcu wogóle nie przeszkadza, ale jak już pisałem to są zazdrośniki i nie należy im wierzyć).
Jestem przekonany, że oczarowałem wtedy Słońce swoim 'krokiem' tanecznym, z którego teraz nie raz się śmieje i często go małpuje umyślnie zmieniając i karykaturując.
Impreza się skończyła a mi udało się jedynie wymienić emailami i numerami telefonów ze Słońcem. Zresztą i tak nie 'podchodziłem' jej jeszcze wtedy, gdyż jak pamiętacie w moich oczach była 'dziewczyną' Rafała a dziewczyn innych facetów się nie podrywa.
Wymieniliśmy parę emailii i chyba smsów i na tym koniec mojej i Słońca znajomości. Na rok.
Po roku Rafał zadzwonił do mnie i powiedział, że jego 'koleżanka' zaprosiła go na wesele, na które się wybierała ale on nie może iść i czy może jej dać kontakt do mnie i czy ja z Nią pójdę. Nie powiedział o kogo chodzi a i ja nie skojarzyłem za bardzo bo to już rok jak się nie widzieliśmy a wcześniejsze nasze kontakty ograniczały się do jednej imprezy i paru spojrzeń na uczelni. Z racji, że wolny byłem, jak i wizja zabawy była mi miła zgodziłem się no bo czemużby nie. Następnego dnia Słońce zadzwoniło do mnie i wyraźnie słyszałem to w jej głosie, że była wystraszona:) (tutaj pewnie się ze mną nie zgodzi), a nawet jeśli nie wystraszona to przynajmniej skrępowana. Umówiliśmy się wstępnie, że odbiorę ją z dworca w Kielcach, później pojedziemy do mnie a później na wesele. No i poszedłem na dworzec, wiedziałem już dobrze na kogo czekam, a że już wtedy mi 'zależało' kupiłem kwiatka i czekałem. W zasadzie na dworzec to nie poszedłem, a pojechałem a jeszcze ściślej to podwoził mnie kolega, swoim sfatygowanym maluchem. Kolega jechał gdzieś tam (chyba do ojca) i po drodze mnie zabrał. Do ojca nie dojechał, bo po drodze na rondzie zaliczyliśmy stłuczkę a dokładniej mówiąc, to wjechaliśmy w tył jakiemuś samochodowi.
Kiepsko było, tu kolega w opałach i należałoby zostać przynajmniej z nim, tam Słońce już niedługo ma przyjechać a ja jeszcze kwiatka nie kupiłem. Oj kiepściunio było ale Maciek kazał mi iść, mówiąc, że sobie poradzi, a mi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.
Dobiegłem do dworca, szczęśliwie przy dworcach zawsze są jakieś kwiaciarnie, i już 'uzbrojony' w różę czekałem na autobus. Chwilę później przyjechał, Słońce wysiadło a mnie 'trafiło', i wtedy to już naprawdę zaczęło mi zależeć (zależało mi tak, że już na weselu podjąłem 'zapaśnicze' kroki celem zdobycia Słońca ale to juz opowieść na inny dzień:).
I tak jest do dzisiaj. Rano, wieczorem, na spacerze, przed telewizorem, w łóżku, na spacerze, w kinie, u znajomych... Wystarczy, że Słońce jest koło mnie a lepiej się czuje. Spokojny taki.

To szczęście chyba jest:)

P.S. Później już dowiedziałem się, że zanim Słońce zadzwoniło do mnie to wcześniej, próbowała umówić się na to wesele z trzema czy czterema innymi facetami. Hmm... no cóż nie czuje się 'piąty'. Raczej odbieram to jako 'znak' opatrzności:)

KKDK

InnaM
- Też raz miałem sen, w którym wiedziałem że śnie i że to tylko sen. Śmieszne uczucie to było:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

:) te pierwsze spotkania pamieta sie do konca zycia, fenomen!

Anonimowy pisze...

...ech te pierwsze niezapomniane spotkania... i potem wszytsko razem... cudowne zbiegi opatrzności:)...

Anonimowy pisze...

Kto by pomyślał, że tak właśnie się to potoczy? Los bywa fantastycznie zaskakujący :) Świetna historia znajomości :)