sobota, 2 lipca 2005

Krótko o opiece, integracji i ginekologu:)

Oj działo się ostatnio. Przede wszystkim poszliśmy ze Słońcem do mojego brata celem zaopiekowania się Szkrabem, podczas gdy brat z żoną mogliby pójść do sklepu. Żona brata wylatuje na jakąś tam konferencję i poszli na zakupy przed wyjazdem. Zaraz po wyjściu rodziców Szkrab pokazał, na co go stać, zaczęliśmy grać w literki i tak jak poprzednim razem grzybek był muchomorem i nie dało się dopasować właściwej litery do obrazka. Zabawa szybko się znudziła i Szkrab postanowił pokazać jak fajnie skaka się po łóżku rodziców. Później szybko szybko trzeba pokazać nam jak się maluje (od Słońca Szkrab dostał super fajoski, wielki długopis, którym namalowała nam kilka rysunków).
W ciągłym biegu Szkrab pokazywał nam różne rzeczy i bawił się z nami w różne gry. Koło 22:30 nadal biegał i nie wykazywał jakichkolwiek oznak zmęczenia. Obietnicą opowiedzenia bajki zaciągnęliśmy Szkraba do łóżka, ale o spokoju mogliśmy tylko pomarzyć. Przecież zamiast leżeć spokojnie przecież można się wiercić na wszystkie strony i właśnie tą metodę leżenia wybrał Szkrab.
Zacząłem opowiadać bajkę co było o tyle korzystne, że Szkrab się nieco uspokoił i z wielkimi oczami przeżywał przygody Jasia, które w miarę możliwości wymyślałem na bieżąco. Bajka ta była klasycznym przykładem ‘kina drogi’ gdzie głupi Jasio z zapadłej wsi jedzie ocalić królewnę z łap olbrzymiego smoka. (Smok był strasznie strasznie wielki. Jak Szkrab zauważył smok był wielki aż do nieba, czyli jak widać największy z największych:). Jasio po drodze napotykał różne zwierzęta, które mu pomagały albo nie. Żeby podtrzymać napięcie przeważnie trafiał na przeszkody, które musiał pokonywać. Jasio miał tez konia, którego poznał i na którym jechał i tu dowiedziałem się od Szkraba że jak koń jedzie to nie robi patataj patataj tylko tak... (i tu szkrab zaczął mlaskać jezykiem wydając odgłos jaki wydaje podkuty koń uderzając kopytami o brukowaną ulicę. No cóż w zasadzie to faktycznie konie jak jadą nie wydają śmiesznych odgłosów w rodzaju patataja tylko stukają kopytami i tu szkrab przedstawił to znacznie lepiej).
Godzina 23:20 a ja dalej wymyślam bajki (opowiadałem już trzecią z kolei no bo ile mozna jechac do tego smoka żeby uwolnić księżniczkę). Po szkrabie nie widać, żeby miał dość, na nasze szczęście przyszli rodzice i mogliśmy ze Słońcem pójść do domu.
Właśnie... PÓJŚĆ. Mój ‘kochany’ brat stwierdził, że z chęcią by nas odwiózł, ale nie dzisiaj bo ma dużo pracy i musi się jeszcze wyspać. Nie będę tego dalej komentował bo musiałbym zacząć przeklinać a po pierwsze obiecałem Słońcu, że ograniczę przekleństwa do minimum a po drugie na blogu się nie przeklina bo po co? Koniec końców dotarliśmy do domu i ‘wymęczeni’ przez czterolatkę poszliśmy spać.

To było we czwartek. W piątek po pracy miałem imprezę pracowniczą, na której w ramach postanowienia nie wypiłem ani grama alkoholu. Po poczatkowym okresie tłumaczenia wszystkim, że nie piję piwa BO NIE CHCĘ jak już temat mojej wstrzemięźliwości przeminął rozpoczeło się świętowanie i ucztowanie. Musze powiedzieć że firma postawiła się i niczego nie zabrakło. Jedzenia i to dobrego każdy miał tyle ile chciał, piwa, wina jak i innych napoi w bród, tak więc było naprawdę całkiem przyjemnie. (W jakimś pzedwojennym filmie usłyszałem kiedyś zdanie: ‘Ochlaj przedni i zagrycha palce lizać’, i zdanie to doskonale opisuje naszą imprezę przynajmniej pod względem kulinarnym).
Oprócz jedzenia firma zafundowała nam też rozrywkę ‘kulturalno-integracyjną’ w postaci gier zespołowych. Skakanie w workach, rzut pomidorem do wizerunku szefa, wojna na arbuzy czy taniec-przytulaniec z jabłkiem między tańczącymi trzymanym tak, żeby nie spadło na ziemie.
Generalnie całkiem przyjemnie i fajnie spędziłem czas. Pamiętam, że kiedyś byłem z zasady przeciwny takim imprezom traktując je jako kolejną tubę propagandy i kiczu pracowniczego ale obecnie myślę inaczej. Imprezy takie są potrzebne i są naprawdę w porządku a integracja przydaje się z racji chociażby tego, że lepiej się później pracuje i atmosfera w dziale lepsza.

A dziś jest sobota i jestem w pracy. Dwie osoby już do mnie przyszły po IBUPROM z racji kaca, jakiego leczą po wczorajszym piciu:). Słońce właśnie przysłało mi fajny artykuł z opisem:
‘przeczytaj i poczuj się choć raz (?) jak kobieta :)’.
No cóż, po przeczytaniu jak kobieta się nie poczułem ale artykuł bardzo fajnie opisuje zagadnienie wizyty u ginekologa. Kliknij TUTAJ jeśli chcesz go przeczytać.

KKDK

Lets(...), Ava
– Edytor jest ok, ale kod HTML jaki generuje pozostawia wiele do rzyczenia:)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przeczytałam ten artykuł i się wystraszyłam:)

Anonimowy pisze...

Małe dzieci mają tak ogromne pokłady niespożytkowanej energii, że aż czasem czuje się przerażona. Inwencja twórcza u Ciebie stoi, widzę, na dosyć przyzwoitym poziomie :) Imprezy integracyjne potrafią dużo dać, żeby tylko jezcze ludzie nauczyli się bawić i schowali wstyd do kieszeni. Co do kodu HTML to nie jest on taki straszny, jak go malują. Przyzwyczaisz się. I życzenia pisze się przez \"ż\" - taka mała dygresja na koniec.