wtorek, 5 lipca 2005

Dyskobol

W niedzielę umówiliśmy się ze znajomymi na wspólne wyjście na miasto a dokładniej do parku gdzie zamierzaliśmy pospacerować i posłuchać koncertu. Wszystko zapowiadało się pięknie gdyby nie to że kichnąłem. Kich nie był jakiś szczególnie mocny, ot zwykłe poranne oczyszczające kichnięcie, niemniej brzemienne w skutkach. W momencie pierwszego zakręcenia w nosie przyjąłem właściwą wszystkim kichającym pozycję, lekko przygarbioną z ręką uniesioną w kierunku ust. Później nastąpiło standardowe wydalenie powietrza (Słońce moje zawsze mi powtarza, że robię to zbyt głośno) i tu zamiast rozkoszować się przyjemnym uczuciem czystych zatok poczułem niesamowity ból w plecach. Nijak nie mogłem się wyprostować. Słońce z miejsca oddelegowało mnie do łóżka, w którym zostałem już do wieczora. Nici ze spaceru, niedziela (wolny dzień) spieprzona z powodu jakiegoś głupiego dysku, który postanowił wyskoczyć. Na całe szczęście do wieczora ból nieco ustąpił, tak więc mogłem w poniedziałek pójść do pracy. Zapisałem się do lekarza i przeszedłem krótką rehabilitację oraz zestaw ćwiczeń do czwartku. No cóż, na razie jest nieco lepiej i miejmy nadzieje, że tendencja poprawkowa się utrzyma. Niedługo urlop i nie chciałbym spędzić go w pozycji leżącej. Wywczasy mamy już zaplanowane i nie przyjmuję do wiadomości możliwości ich zmiany. Zresztą jeśli wierzyć przesądom to wszystko będzie ok.
Dzisiaj rano narobił na mnie ptak a to podobno przynosi szczęście. Normalnie w centrum miasta, na jednym z ruchliwszych skrzyżowań, w tłumie ludzi wypatrzył mnie, namierzył, puścił bombę trafiając idealnie w środek głowy i jak cichy zabójca oddalił się przez nikogo nie niepokojony. Nie widziałem go ale jestem przekonany, że to był gołąb, a jak wiadomo gołębi nie lubię. (Widać zemścił się któryś za te wszystkie przeganiania ich z naszego balkonu).


KKDK.

Ava – Mała dygresja na koniec a boli. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Aż korci mnie żeby wpis edytować i poprawić błąd, ale tego nie zrobię, żeby mieć dobrą nauczkę.
Co się zaś tyczy edytora to z uporem maniaka twierdzę że jest kiepski. Generowany kod przypomina kod jaki generuje Front Page (program, którego nie znoszę) i z całą pewnością ma zbyt dużo tagów.
Przykładowy tekst:

-------------------------
Linia pierwsza tekstu

Linia druga tekstu

Linia trzecia tekstu
-------------------------

po wyjściu z edytora wygląda następująco:

-------------------------

Linia pierwsza tekstu



Linia druga tekstu



Linia trzecia tekstu


-------------------------

a mógłby wyglądać tak:

-------------------------
Linia pierwsza tekstu



Linia druga tekstu

Linia trzecia tekstu

-------------------------

w przeglądarce wyglądałby tak samo a o ile czytelniejszy:)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ava - Wredne są z natury wredne, więc Ty się z tego powodu nie stresuj. Spokojnie i \"bez nerw\". Mam prawo krytykować to, na co mam ochotę. Tak samo jak Ty masz prawo krytykować moją krytykę :)
Chciałam tylko zaprotestować
przeciwko wypisywaniu takich \"mądrych mądrości\" na blogu, który chyba z założenia miał być o czymś zupełnie innym, ważnym, a stał się miejscem do popisywania. Jeśli autor jest taki oblatany w tych kodach-nie-kodach, to niech się wypowie w innym miejscu, tam gdzie znajdzie innych HTML-owych zapaleńców i będzie mógł porozmawiać jak równy z równym (chyba że boi się zdemaskowania, że jednak nie jest taki \"równy\"?!?). A nam laikom - niech da poczytać o zwykłym życiu.

Anonimowy pisze...

...chyba wolę jak piszesz o Waszym codziennym zyciu..a nie o html\'u.. tak:) zdecydowanie wolę:)... pozdrawiam cieplutko:)...

Anonimowy pisze...

Ja wychodzę z założenia, że trzeba się nauczyć posługiwać HTML\'em a wtedy nic nie trzeba będzie generować. Poza tym tekst to mały pikuś jest. Co do mojej dygresji - ona nie miała na celu zadania bólu, naprawdę, nawet o tym nie pomyślałam. Poprostu, robię to odruchowo. Taki mały nawyk.

Ludzkie ciało ma to do siebie, że odmawia posłuszeństwa w momentach najmniej do tego odpowiednich. Każdemu się może zdarzyć. Gołębie złośliwe bywają, mogę potwierdzić.

Wredna => Znów nie chcę być złośliwa, ale zastanów się co tu jest żałosne. Naprawdę. Uważam, że pewna cenzura mnie obowiązuje, blog nie jest mój, ale gdybym była właścicielką usłyszałabyś niezbyt miłe wyproszenie. Blog Ci nie odpowiada - nie odwiedzaj, czy ktoś Ci kazał? I jeszcze jedno: taka jesteś odważna w krytyce, a dlaczego nie masz odwagi ujawnić kim jesteś? Po raz kolejny pada stwierdzenie: co tu jest żałosne?

Anonimowy pisze...

Chyba ktoś tu chce udawać mądrzejszego niż jest w rzeczywistości (ten wywód o generowanym kodzie - żałosne). I pokazywać rzeczywistość nieco upiększoną... No tak - fikcja literacka, he he.