środa, 4 marca 2009

5%

Byliśmy przedwczoraj u lekarza.
Żeby było nam wygodniej rozmawiać, na wszelki wypadek przyjechała do nas mama Słońca co by się małym zająć jak my pójdziemy na
wizytę. Przynajmniej taki był plan. Mały jak tylko zostawał sam z babcią rozpoczynał standardowy proces PPR czyli Podkówka,
Płacz, Ryk. Wszystko było ok dopóki mama była w zasięgu wzroku. Wtedy babcia była fajna i nie niebezpieczna.

Z tego powodu musieliśmy zmienić plany i zamiast tak jak chcieliśmy zostawić małego z babcią, która by go uśpiła zafundowaliśmy
mu nocna przejażdżkę po betonowym mieście. Po dojeździe na miejsce, już postanowiliśmy twardo, że P. zostaje z babcią przed
przychodnią a my idziemy do lekarza sami. W poczekalni kolejka, Słońce pełne niepokoju o synka, a i pewnie o wizytę też, w końcu
nie wytrzymuje i idzie zobaczyć co się dzieje. Ja w tym czasie zostaję w poczekalni i dalej czekam.
2 minuty później przychodzi Słońce, babcia i rozwrzeszczany, czerwony z płaczu P. Niestety wożenie w wózku po ciemnych uliczkach
przez babcię nie przypadło mu do gustu. Pielęgniarki patrzą na nas a w zasadzie na Piterka, uśmiechają się, zagadują ale to nie
pomaga. Ostatecznie jednak mały uspokaja się na rękach i pociągając nosem nawet zaczyna się nieśmiało uśmiechać. A my zmieniamy
plany i postanawiamy do lekarza wejść wspólnie z P.

W końcu przychodzi nasza kolej i wchodzimy we trójkę. Lekarz wygląda rzeczowo, pyta chwilę o przebieg choroby, co boli, jak
boli, od kiedy itp. W pewnym momencie każe zdjąć buty i stanąć na palcach a ja jedyne o czym mogę myśleć, to to, że mi strasznie
skarpety śmierdzą po całym dniu chodzenia w butach. Jakbym wiedział co będzie to bym przynajmniej nogi umył, ale trudno nic już
na to nie mogę poradzić. Następnie lekarz karze mi klęknąć na kozetce ze zwisającymi stopami. Ja klękam, rękami podpieram się z
przodu, ogólnie przyjmuję pozycję jak do lewatywy. Lekarz grzecznie prosi żebym się wyprostował a ja się cieszę, że jestem tyłem
do niego ido Słońca bo przynajmniej nie widzą buraka jakiego spaliłem. Tymczasem lekarz stuka mnie młotkiem po pietach, każe
jeszcze się położyć, podnieść nogę i to w zasadzie koniec. Przystępuje do analizy zdjęć przy okazji mówiąc jakie mam opcje.
A opcje daje mi trzy.

1. Nie robić z tym nic, co oznacza, że dalej będzie mnie bolało tak jak mnie boli, najpewniej stan się z czasem będzie pogarszał
ale pewności nie ma. Jedyne co jest pewne, to to że lepiej nie będzie.

2. Robimy operację, wejście od tyłu w kręgosłup, odsunięcie rdzenia kręgowego i wycięcie dysku, który mi wypadł. Ta opcja jest
refundowana, czeka się na nią 3-4 tygodnie z tym, że nie daje gwarancji powrotu do pełnej sprawności poza tym wiąże się z
ryzykiem (do 5%) że coś pójdzie nie tak i podczas operacji zostanie przerwany rdzeń kręgowy.

3. Robimy operację, wejście od przodu w kręgosłup, wyrwanie całego dysku i zastąpienie go sztucznym. Bezpieczniej dla nerwów bo
nie trzeba nic odsuwać na bok, poza tym gwarantuje pełny powrót do zdrowia z możliwością uprawiania sportów i podnoszenia
ciężarów. Niebezpieczniej dla organizmu ze względu na trudniejszą drogę dostępu. Również do 5%, że coś pójdzie nie tak, z tym,
że tu juz nie dopytaliśmy co by mało oznaczać to pójście nie tak i z czym się to wiąże. Dodatkowo koszt wymiany dysku to 26 000
nierefundowanych złotych. U mnie do wymiany są dwa i nie sądzę, żeby była możliwość skorzystania z jakiejś promocji w stylu dwa
w jednym albo kupić jakiś używany dysk na Allegro.
Ta cena nas na razie zmroziła, zresztą z braku pieniędzy na razie i tak nie jest możliwa do przeprowadzenia.

Jak to śpiewa Kazik w jednej ze swoich fajniejszych piosenek:

"Więc głowa do góry, gdy dzień wstaje rano
Od tego są nogi, by łazić na nich"

Nie pozostaje nic innego jak podnieść ten łeb i łazić. Coś się wymyśli, chociaż na razie jeszcze nie wiem co. Teraz jestem w
fazie konsternacji.


A P. wygląda już tak :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie mam pojęcia, co bym zrobiła na Twoim miejscu... Ciężka sprawa :/

PS: Ale Piter ślicznyyyy :))

Anonimowy pisze...

trzeba chyba Młodemu obnizyc łóżeczko zanim odkryje przestrzeń po drugiej stronie, co może być bolesne:) zdrowia dla Taty:)