sobota, 18 grudnia 2010

Małe szczęście

Piter rośnie i z każdym dniem daje nam nieskończenie wiele:
  • radości
  • troski
  • szczęścia
  • obaw
  • dumy
  • ... i tysiąca innych uczuć, wszystkiego w nieograniczonej ilości.
Kombinator zaczyna się już z niego też robić, jak tylko może próbuje postawić na swoim i zrobić sobie dobrze (np. zdobyć czekoladę :). Ewidentnie po tacie ma skłonności i upodobania do lekarstw, dzisiaj wyjął ulotkę z syropu i nam 'przeczytał', że "dzieci mogą pić sijop tejaz". Albo kilka innych przykładów:
---
Mama: Piotruś, chodź się kąpać. Woda w wannie stygnie.
Piotruś: Idę zobaczyć jak stygnie.
---
Piotruś dzieli się wrażeniami z obejrzanego teatrzyku.
Piotruś: (…) I był też Kogucik. Kogucik miał żółty dzióbek. I robił: kukuryku. I miał jeszcze ziułet.
Mama: Ziułet?? Co miał ten Kogucik??
Piotruś: Ziułet.
Mama (próbuje wybadać co to może znaczyć): A gdzie Kogucik miał ten: ziułet?
Piotruś pokazuje na czoło i czubek głowy.
Mama (odkrywczo): Aaaaa, grzebień. Grzebień miał Kogucik, tak?
Piotruś: Tak.
Mama (sprawdzająco): I gdzie miał ten grzebień?
Piotruś: W kieszeni.
---
Czas na drzemkę. Jak zwykle z lewej strony poduszki Piotrusia leży Jego miś. Ale Piotruś ani myśli spać. Przekłada misia na prawo i patrząc w puste miejsce po lewej stronie mówi:
CAMY-CAMY CAMY-CAMY MISIA MIMA TUTAJ (czary-mary czary-mary misia nie ma tutaj)
Potem patrzy na prawo, na misia i mówi:
CAMY-CAMY CAMY-CAMY MISIO TUTAJ JU (czary-mary czary-mary misio tutaj jest)
---
Tata: Oj ta nasza mama... Wiesz Synku, że mama jest kochana?
Piotruś: Moja też
---

No i tak non stop. Przyznam że niektóre dyskusje z synkiem to jeden wielki kabaret. Trudno mi się czasem powstrzymać od śmiechu, chociaż staram się jak mogę. Dla mnie to śmieszne, dla niego super poważna sprawa :).

A jak się cieszy to podskakuje i woła "Huja, huja, huja". No cóż czekamy z niecierpliwością, aż się nauczy wymawiać "r".

Brak komentarzy: